Jakość i pasja odchodzą do lamusa…

Hard-Work
Czas czytania: 3 min

Jeszcze kilka lat temu kulturystykę, fitness, czy każdy inny sport kojarzono przede wszystkim z pasją, determinacją, pracowitością, pokorą, czy dyscypliną. Trener był prawdziwym fachowcem, zawodnik niezłomnym sportowcem, a każdy związany z branżą sportową po prostu znał swoje miejsce. Niestety, te czasy minęły.

            Dziś – kiedy światem rządzi Internet – a w szczególności media społecznościowe – liczy się to, na czym można się wylansować, zdobyć popularność, czy też zarobić, ale się nie narobić. Co druga osoba ma teraz „zawód” influencer i nie mniej z nich związanych jest oczywiście z branżą fitness. W ostatnich latach liczba trenerów personalnych, instruktorów sportów, czy zawodników sceny sylwetkowej osiągnęła już chyba zenit. Wielkim pozytywem byłoby zjawisko mnożenia się prawdziwych fachowców. Niestety mnożą nam się najczęściej samozwańczy trenerzy i pretendujący fit- celebryci. Oczywiście ciągle pojawiają się w tym świecie ludzie z pasją, miłością do sporu, czy ogromną wiedzą, ale tych jest najmniej. Największa grupa to ciągle ci, którzy nie mając pomysłu na siebie i swoje życie zostają np. trenerami. Dlaczego? Bo jest to „ogólnodostępne”, bo jest to teoretycznie łatwe, bo w sumie nikt tego nie weryfikuje, a ilość nieświadomych niczego konsumentów – potencjalnych klientów – jest wciąż ogromna. Na ludzkiej głupocie (tudzież w tym przypadku – na ludzkiej niewiedzy) zarabia się najłatwiej.

Profile instagramowe pękają w szwach od reklam: „trener, dietetyk, konsultacje i treningi”. Oczywiście profile wypełnione zdjęciami w 100 pozach z siłowni, czy też pełne owsianek i innych fit- przysmaków, co ma oczywiście zapewnić o ogromnym profesjonalizmie danego delikwenta. Jeśli jeszcze dodatkowo trzyma on przyzwoitą formę, to nikt nie pomyśli, że miano fachowca nadał sobie sam. Niejednokrotnie naocznie stykałam się z sytuacją, kiedy dziewczyny trenowały pod okiem trenera, osiągały naprawdę fajne efekty (najczęściej dużo chudły) po czym nadal przychodziły na tę siłownie, ale już jako „trenerki” z własnymi podopiecznymi… jest też cała masa dziewcząt w sieci, które po spektakularnym schudnięciu nadają sobie z automatu prawo trenowania innych ludzi. Co lepsze – ludzie to kupują (dosłownie i w przenośni). Takich przypadków można wymieniać krocie. Takie są fakty.

Kolejno, możemy przenieść się „na podwórko” sportów sylwetkowych, gdzie mamy garstkę zafascynowanych tych sportem pasjonatów i rzeszę tych, którzy próbują utorować sobie drogę do bycia gwiazdą fit- świata. Drogę do sponsorów, do ambasadorstwa firmom suplementacyjnym i odzieżowym – generalnie na pierwszym planie jest przysłowiowy „fejm”, zawody to tylko droga do tego celu. Coraz więcej długoletnich zawodników, trenerów, czy sędziów zgodnie twierdzi, że poruszając się po backstage’u zawodów widać, jak wiele osób robi to jakby za karę. Wszyscy jednak twierdzą, że to pasja! Że sport, to ich życie! To także trudno zweryfikować, można jedynie domniemywać prawdziwych intencji.

Może by w tym wszystkim nie było problemu, jednak nasza branża bardzo traci na jakości i wiarygodności. Ludzie są przesyceni tym, że zza każdego rogu czai się „specjalista” od fitnessu, jak i kompletnie zagubieni – nie mając pojęcia, kto tak naprawdę jest fachowcem i pasjonatą, a kto sprytnym dorobkiewiczem i niespełnioną gwiazdą. Tym samym wrzuca się wszystkich do jednego worka. Nie da się ukryć, że dla ludzi, którzy tej pracy, czy pasji poświęcili większość życia jest to trochę policzek. Nie da się też ukryć, że nawet mając do tego wszystkiego dystans, patrzy się z przykrością, jak – niegdyś fajna i profesjonalna – branża zamienia się w dziwny twór. Rzetelna i sumienna praca oraz prawdziwa pasja zawsze się obronią, to jest pewne. Nie zmienia to jednak faktu, że często ci najlepsi toną gdzieś w tym morzu bylejakości, bo nie mają parcia na szkło i to jest zwyczajnie przykre.

Każdy znajdzie swój target i swoje miejsce. Prawdziwi pasjonaci zawsze będą wykonywać swoją pracę na 200% i to jest niezaprzeczalne. Warto jednak zwrócić uwagę, że zarówno w naszej branży, jak i branżach chociażby sportów walki – od jakiegoś czasu – dzieje się…niekoniecznie dobrze. Prawdziwy sport i porządny warsztat umiejętności pokonują coraz częściej lajki, folołersi, głupota i bylejakość. Jest popyt – jest podaż, ale jeśli jest miejsce, aby o tym napisać, to czemu by nie skorzystać… 🙂

Redaktor
Adrianna Kalisz

Polecamy także:

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn

Powiązane posty

Nowy producent EMS w Polsce

Czas czytania: 2 min W Polsce pojawił się nowy producent sprzętu EMS. Easy Motion Skin podbija Polski rynek. Na Polskim rynku mamy już kilku producentów i dystrybutorów różnego rodzaju