Każdego dnia docierają do nas komunikaty na temat przyspieszającej w niespodziewanie szybkim tempie czwartej fali pandemii koronawirusa. Jak twierdzą rządzący, nie ma w planach kolejnych lockdownów. To dobra wiadomość – nie wiadomo, jak branża fitness wytrzymałaby kolejny przestój.
Szacuje się, że ograniczenia możliwości funkcjonowania podmiotów branży fitness pozbawiły przedsiębiorców w 2020 roku nawet 3-4 mld przychodu. Takie straty siłownie i kluby sportowe będą odrabiać jeszcze przez wiele lat. Ile straciło na tym polskie społeczeństwo – trudno oszacować. Brak aktywności fizycznej spowodowany zamknięciem placówek sportowych spowodował nieodwracalne konsekwencje zdrowotne dla wielu Polaków. Rządzący zdają się nie widzieć problemu i nie robią nic, albo bardzo niewiele, by wesprzeć branżę.
Będą kontrole przestrzegania restrykcji
Obecnie plan walki z pandemią koronawirusa w Polsce zakłada wzmożone kontrole stosowania się do obowiązujących restrykcji. Policja i straż miejska sprawdzają komunikację miejską, centra handlowe i inne miejsca skupisk ludzkich. Nakładają mandaty lub, w najlepszym razie, pouczenia na osoby nie posiadające maseczek. Kontrole nie obejmują jednak… kościołów.
Jak twierdzi Minister Zdrowia, Adam Niedzielski, trudno wyobrazić sobie kontrolę przeprowadzaną przez policję w trakcie mszy świętej. Zadbanie o przestrzeganie restrykcji pozostawiono więc kapłanom. To oni powinni przypominać wiernym o obowiązku noszenia maseczek oraz zachowywaniu bezpiecznej odległości. Powstaje pytanie, czy analogicznie nie powinno się powierzyć trenerom i instruktorom obowiązku przypominania kursantom o obostrzeniach. W państwie świeckim osoba skupiona na mszy nie powinna być uprzywilejowana względem tej uprawiającej sport, nierzadko również wymagający ogromnego skupienia i zaangażowania. Po raz kolejny okazuje się, że kościół katolicki ma w Polsce uprzywilejowaną pozycję.
Zapewne pracownicy i właściciele biznesów z wielu innych branż mogą mieć podobne wątpliwości. Pandemia koronawirusa dała bowiem się we znaki niemal wszystkim. Szukamy więc logicznego uzasadnienia, dlaczego jedne branże obostrzenia dotykają mocniej, inne w ogóle. Od początku pandemii rządzący w Polsce nie są w stanie takiego udzielić.